Pozwólcie Państwo, że w momencie, kiedy jeszcze nie zakończyła się cisza przedwyborcza po pierwszej turze wyborów, w której wybraliśmy radnych miejskich a przed drugą, która ostatecznie ma wyjaśnić sprawę kolejnego, trzeciego "prawowitego" burmistrza (po targach, jakie przechodziliśmy w okresie secesji gminy od miasta z początkiem lat 90"). Czy będzie nim... czy... Czas pokaże.
Przed ośmiu laty w "Gazecie Chojnowskiej" Nr 28/101 z 15 lipca 1994 r. zamieściliśmy artykuł pod znamiennym tytułem "Jak nie zostałem radnym", w którym, jeden z naszych współpracowników (zaznaczając, że wówczas też kandydował i nie został wybrany) informuje o "kompleksach", w jakich znaleźli się dwaj z kandydujących wówczas do Rady Miejskiej.
Na cóż powoływali się kandydaci? Co wpłynęło na ich "niemożność przebicia się" do składu radnych? Tegoroczne wybory miały niemal identyczny przebieg, a więc spokojnie, bez większych emocji. Być może, emocje rozogniły wyłącznie kandydatów, jednak nie w tym stopniu, w jakim miało to miejsce w szeregu innych regionów Polski. Pewne poważniejsze czasopismo krajowe poinformowało, że jedną z form dyskusji radnych różnych opcji, było... popularnie zwane mordobicie, czyli ręczna wymiana argumentów między zainteresowanymi czy ich komitetami. O efektach takich "prac ręcznych" gazeta już nie wspomina.
Wybory radnych mamy już za sobą. Dziś możemy powiedzieć: wielu kandydatów odeszło z przysłowiowym kwitkiem, i ma o to wielki żal do wyborców. A przecież oni byli tacy świetni. Nawet, jeżeli do dnia wyborów nawet palcem w tzw. sferze społecznej nie kiwnęli. Nie mogli powiedzieć, co zrobili, bowiem w minionych latach nic nie zrobili. A mogliby. Tak w każdym razie dziś uważają.
"Wybory przegrałem" - mówi kandydat z felietonu. Dochodzi też do smutnego (w każdym razie smutnego dla siebie) wniosku - jego wyborcy, mówiąc prostym językiem "skrewili". Po prostu - nie wzięli udziału w wyborach. Czy wielu dzisiejszych wyborców nie zrobiło tego samego? "Nie byłam - powiedziała znajoma. - Chciałam pójść po południu, ale wiatr był taki, że zrezygnowałam". Ktoś z tytułu jej niezdecydowania, a raczej zdecydowania - stracił jeden głos. A cyfra głosujących 39,47% ilości uprawnionych do głosowania - też mówiła sama za siebie. Była ona jedną z najniższych w regionie.
"Czy zdecyduję się na przyszłość? - zapytuje kandydat z 1994 roku. I od razu odpowiada: - Na pewno nie. Na chojnowian nie można liczyć. Jak sobie wybrali, tak mają teraz na następne cztery lata..."
Jak wybraliśmy? Dziś trudno jeszcze powiedzieć. Trzeba stwierdzić, że obecna piętnastka na 128 kandydatów - no cóż, nie moją rolą jest komentowanie wyborów. Wybraliśmy i przez następne cztery lata będą oni kierować życiem naszego miasta. Co w tym czasie ci pozostali? Część z nich rzeczywiście poczuła się zestresowana, odsunięta poza nawias. Większość - to ludzie szukający dochodów. Niewielkie są one, ale jednak w przypadku takiego bezrobocia, jakie panuje w grodzie nad Skorą... Tylko - czy tacy "radni z bożej łaski" - rozwiązaliby problemy wymagające społecznego zaangażowania? Czy rzeczywiście społeczeństwo może liczyć na nich? Nie tak dawno potężna burza w związku ze sprawą rachmistrzów, która odbiła się echem w całym kraju (wiele było w tym temacie na łamach środków masowego przekazu), wskazywała, iż miastu potrzebny jest przede wszystkim spokój i szybsze rozwiązanie sprawy ciągnącej się od kilkunastu długich lat (a jakże to inaczej nazwać), jaką jest bezrobocie? Wtedy też, przy względnej egzystencji mieszkańców, możemy mówić o prawdziwym społecznikostwie. Ludzie, którzy od szeregu lat poszukują miejsca stałej pracy, nie myślą o działalności na rzecz społeczeństwa - myślą przede wszystkim o sobie. I jest się czemu dziwić?
Mamy piętnastu wybranych, którzy przez najbliższe lata pełnić będą jedną z najbardziej honorowych funkcji - funkcje radnych, rzeczników łączności władz miasta i jego obywateli. Miejmy nadzieję, że wybraliśmy ludzi godnych zaufania.
Za parę dni zadecydujemy o funkcji pierwszego spośród nas, który "stanie u steru rządów" w mieście. Miejmy nadzieję, że, niezależnie tego, który z dwóch kandydatów zasiądzie w fotelu burmistrza - spełni pokładane w nim nadzieje. Oby tak się stało.
Kadłubek